1054 km dobrej zabawy

26 maj 2024
Kategoria Aktualności
26 maja 2024, Komentarze Możliwość komentowania 1054 km dobrej zabawy została wyłączona

20 maja klasy 6 B i E, wraz ze swoimi wychowawcami, Wioletą Rykowską i Tomaszem Wójcikiem, wyruszyły na trzydniową wycieczkę. Ich celem były zachodnie Beskidy. Najkrócej o tej wyciecze można napisać tak: 1054 km przejechane autokarem, 23 km albo 31600 kroków zrobionych pieszo, trzy kraje, tysiące uśmiechów! Co się pod tym kryje? Przeczytajcie sami.

Pierwszego dnia szóstoklasiści dojechali do Istebnej w Beskidzie Śląskim. Zwiedzili Izbę Pamięci Jerzego Kukuczki, gdzie z życiem i dokonaniami wybitnego himalaisty zapoznała ich jego żona, Cecylia. Sporą atrakcją był trzykilometrowy spacer wąską drogą do istebniańskiego przysiółka Wilcze. Był czas by poskubać trawę, zerwać stokrotki i wpleść je we włosy. Wszystkich zachwyciły rozległe panoramy Trójwsi, a zwłaszcza górująca nad okolicą Ochodzita.

Kolejny punkt programu to pełen humoru góralski stand-up w Chacie Kawuloka. Stary drewniany dom z 1863 r. pełen jest dawnych sprzętów gospodarstwa domowego i narzędzi, jakich w swym warsztacie używał Jan Kawulok, twórca ludowy z Istebnej. W autentyczny sposób oddaje warunki, w jakich żyli mieszkańcy Beskidu Śląskiego w drugiej połowie XIX w. Fantastyczną atmosferę tworzy kustosz, pan Janusz, który w zabawny sposób przybliża historię i folklor regionu. Jak działał dziewiętnastowieczny termomiks, albo ówczesny bluetooth? Nie wiecie? Odpowiedzi czekają w Istebnej. Góralską gawędę ubarwiła gra na instrumentach pasterskich.

Znaleźliśmy jeszcze chwilę by zatrzymać się w Centrum Pasterskim w Koniakowie, gdzie na własne oczy (i kubki smakowe) mogliśmy przekonać się czym się różni bryndza od bundza i co kryje się pod nazwą “żętyca”, jak smakują korbocze i czy każdy wędzony serek to oscypek.

Bazą noclegową był uroczy, przestronny ośrodek oazowy w Zembrzycach, położony na łagodnych stokach Beskidy Makowskiego.

Drugi dzień to wyprawa na Słowację, Naszym celem był  Oravsky Hrad, jeden z najpiękniejszych słowackich (kiedyś węgierskich) zamków, w niezwykły sposób położony na stromej skale sterczącej nad rzeką Orawą. Towarzyszył nam słowacki przewodnik, pan Martin, który bardzo dobrze mówi po polsku. Niektórym z nas udzielił nawet lekcji języka słowackiego. Wraz z panem Martinem wszyscy, bez wyjątku, uczestnicy wycieczki wdrapali się po 660 schodach i dotarli na szczyt budowli. Satysfakcja z dokonania tego, co wydawało się niemożliwe (jak tam wejść?) była ogromna. W drodze powrotnej uczniowie, niektórzy po raz pierwszy, mieli okazję by samodzielnie zrobić zakupy w zagranicznym  sklepie, płacąc obcą walutą. Choć wszystko odbywało się pod bacznym wzrokiem wychowawców, nikt nie potrzebował pomocy.

Wracając stanęliśmy w centrum Suchej Beskidzkiej przy karczmie. Ta karczma Rzym się nazywa! Czy były tańce, hulanki, swawole? Skądże… To grzeczne klasy 😉

Wieczór upłynął na meczach piłki nożnej, siatkówki i wspólnym ognisku z pieczeniem kiełbasek.

Nadszedł wreszcie czas powrotu, ale nie najkrótszą drogą. Najpierw obejrzeliśmy Cieszyn: wzgórze zamkowe wraz z romańską rotundą, most graniczny, cieszyńska Wenecja (był “Rzym”, musiała być i “Wenecja”), Studnia Trzech Braci, wreszcie Rynek. Z Cieszyna niedaleko do Pszczyny, gdzie zwiedziliśmy rezydencję Hochbergów. Która budowla zrobiła większe wrażenie: surowa twierdza na Orawie czy pałac w Pszczynie? Każdy decydował sam, ale chyba jednak Pszczyna rzuciła na uczniów urok: ależ to piękne miejsce!

Wycieczka była wspaniałą okazją by wspólnie spędzić czas, nawiązać nowe przyjaźnie i wzmocnić te stare oraz zintegrować obie klasy, które wiele już wspólnie zrobiły.

Teraz przed wszystkimi najtrudniejsze zadanie: poczekać na kolejną wspaniałą wycieczkę. Dokąd? W ciekawe miejsce!

Wioleta Rykowska
Tomasz Wójcik

 

Komentarze zablokowane.